poniedziałek, 29 grudnia 2014

Rozdział 8

   Tydzień

Miedługo  będzie jednim z nich. Potrzebował tylko informacji. Starał się nawiązać znajomości, jednak z marnym skutktiem. Potrzebował czasu.

Pięć dni

Poznał go.

Trzy dni.

Pierwsze sekrety wyszły na wierzch

Dzień przed

Nie znał słów, by opisać to co czuł. Na samą myśl by poszerzyć ich szeregi przepełniała go euforia. Jednak dopiero gdy znajomy z siodmego rou złamał przysięge i powiedział mu o inicjacii opłynęłą go błogość, przytulając swymi ciepłymi ramionami jego oziębłe serce. Oczywiście później wyda informatora Czarnemu Panu ale wszystko w swoim czasie.

   Gdy go przyjmął zabije. Nie żeby wcześniej tgo nie robił, tylko że tym razem będzie inaczej. Pozwolą mu się pobawić ofiarą nim z nią skonczy. Jego ojciec nie był tak łaskawy. Czasem tylko przyprowadzał jakąś szlamowatą dziwke z którą zabawiał si po cichu w jakimś ciemnym pokoju. Gdy była już na skraju smierci, pozwalał rzucić crutiatusa, nic więcej. Później, zwykle króryś z nich skręcał takiej kark. 

Koniec Historii

Jego matka zawsze stała w tedy z boku cicho kręcąc głową. Nigdy jednak nie wyraziła sprzeciwu. Był jej za to wdzięczy.

To już dziś.

♦◊●◊♦


Przechadzając się korytarzami Hogwartu, nie podziwiała. Spacerując błoniami, szła przed siebie, nie rozglądając sie na boki. Przyjeła na swoje barki trudy życia. I nie prędko je zdejmie, jeżeli w ogóle. Była za nich odpowiedzialna... a zawiodła i to na ca lej lini.. Gdyby tylko wiedziała gdzie ich szukać... Ale to tylko takie gdybanie. wiedziała że żeby się czegoś dowiedzieć musi wziąć sprawy w swoje ręce..    

   Dowiedzie przed samą sobą i wszystkimi wokół, że nie jest tylko szlamowatą kurwą, że nadaje się do czegoś więcej. I przekona ICH do siebie. I dzięki tej jednej akcji zrobi dwie rzeczy. Tak niezbędne.. By mogła przetrwać. Bo jeśli jej nie zaakceptują to umrze... bez dwóch zdań. A nigdy nie słyszała by ktoś im uciekł. Tak więc podjęła decyzje by iść przez życie ze spuszczoną głową, by jak najdokładniej wykonywać każdy z setek rozkazów z którymi musiała zmagać się na co dzień. I jak narazie szło jej całkiem nieżle. Nie było tak źle.. poza tymi kilkoma małymi szczegółami których wolała nie rozpowszechniać. Niech zostaną w tej ciemnej brudnej norze z której wyszły a wszystko będzie dobrze. Przynajmniej na razie.

 ♦◊●◊♦

Pomyślnie przeszedł wszystkie testy.. Jednak o dziwo nie to go najbardziej dziś ucieszyło. Jego kolega z roku Nott też do nich dołączył... Lecz jeszcze wspanialszym na swój okropny sposób faktem jest to, że jego ofiarami byli rodzice Granger. Szlamowate kurwy. Skąd o tym wiedział? Bo jak gdyby wiedzieli co ich czeka, co świadczyło o wysokiej inteligencji i przed śmiercią wołali by nikt nie zrobił krzywdy ich córce. A on dostał swoje pierwsze zadanie i to on będzie tym "nikim". I choć nie mógł tego wiedzieć jego słowa znalazły potweirdzenie w przyszłości.


♦◊●◊♦


Harry szedł przed siebie uważnie studiując mapę huncwotów. Przez  to także nie zbyt wiedział co znajdowało się przed nim, ale to już zupełnie inna historia.. Mapa już drugi raz w jego życiu pokazywała coś co nie mogło byś prawdą... jednak za pierwszym razem okazało się że jednak nią było.

♦◊●◊

Gdy ostatni listek spadł na ziemie błonia otulił nieskazitelnie biały śnieg. Jedynie gdzie na próżno by szukać oznak zimy było jezioro w któremu stale wiercąca się ośmiornica nie pozwalała zajść krą.

Niewiele uczniów potrafiło doszukać się piękna tejże pory roku tak więc Hermiona jako jedna z nielicznych siedziała pod starym dębem. Było to jej ukochane miejsce rozmyślań w którym potrafiła się skupić jak w żadnym innym. Uroniła tu już tyle łez i tyle jej uśmiechów widziało to drzewo że sama się w tym już gubiła. Teraz przyszedł czas na złość, nienawiść oraz mrok ogarniający ją całą, przeważający szale panującej w niej dobroci. Zdecydowała zajrzeć do Działu Ksiąg Zakazanych by jej emocje mogły znaleźć ujście w zakazanych zaklęciach.
 Labirynt korytarzy po tylu latach nie stanowił dla niej najmniejszego problemu. Droga do najukochańszego miejsca na świecie za którym na następnej pozycji znajdował się stary dąb była tylko codzienną rutyną którą każdego olejnego dnia kontynuowała na nowo.. Na myśl że już za ponad rok jej tu nie będzie, że zostawi sterty nieprzejrzanych zwojów góry nieodkrytych pergaminów zawierających kolejną wiedzę, tak chętnie przez nią pochłanianą, z taką łatwością z jaką Ron pożerał smakołyki na uczcie powitalnej, napawała ją nieprzerwanym smutkiem, który ja wewnętrznie przygniatał, zagradzając jej żalem dostęp do niektórych obszarów umysłu.. Przez to była znerwicowana.

 Drzwi odgradzające ją od jej nie takiego małego raju na ziemi stanowiły teraz jedyną materialną przeszkodę stanowiącą ostatni mur przed obezwładniającym mrokiem skrywanym przez liczne dzieła na tysiącach półek. Nie stawiały oporu. Teraz do woli mogła pławić się w niezgłębionej ciemności czując tą jedyną w sobie niezdrową przyjemność. Oddała się jej... Najpierw powoli gdzieś w głębi czując że to może jednak nie najlepszy pomysł, jednak gdy przeszła jej myśl, że to najprawdopodobniej jedyne wyjście nie wahała się dłużej.. Odpłynęła w nieznane wody smutku... który wcale nie był smutny. Poznała zło które samo w sobie nie było złe. Dopiero gdy wchdziło się głębiej... Znalazła niezliczone pokłady żalu który jej się nie udzielał... jej emocje były niezdrowe i nie sposób je było wytłumaczyć. Ona jednak je rozumiała.

Coś przerwało jej zadumę. Rozejrzała się po ciemnym pokoju. Rzędy nieskrywanych pułek jakby traciły coś z z pierwotnego mroku jaki je otaczał pod jej twardym spojrzeniem... Niegdyś Czekoladowe oczy przywdziały teraz barwe niespokojnego obsydianu. Jej wzrok przerażał. Także i jego. Gdy ich wzrok się spotkał, dwa czarne ostrza zaczęły na siebie napierać tocząc walkę o to kto zyska przewagę.. nad tym drugim. Żadne nie zamierzało odpuścić, oba napierały coraz mocniej, w niekończącej się bitwie pokazywały swe nabyte umiejetności w bólu i cierpieniu... Zdobyte nie uczciwie jednak w dobrej wierze.. Chociaż nie powiedziałabym. Sądze że te najskrytsze pragnienia ich serc sprowadziły ich na tą a nie inną drogę z której nieuchybnie nie było już powrotu..

♦◊●◊♦

Wróciłam..
Wiem.. ten rozdział nie jest taki jak te wczesniejsze.. dawno nie pisałam. Czasem nie miałam jak kiedy indziej brakło czasu.. W kazdym razie już jestem i mam nadzieje że moja twórczość bedzie taka jak dawniej..


                                                                                                                  AlexAvery