czwartek, 19 czerwca 2014

Rozdział 5

Cały jej jak dotąd burzliwy żywot był niczym w porównaniu z tym co działo się teraz. Wszystko co niegdyś wydawało jej się niezwykłe było teraz szare i nudne. Ciężko jej się było w tym wszystkim odnaleźć. By poskładać myśli przechadzała się bocznymi uliczkami Londynu cicho przypatrując kłócącym się parom, których usta po paru minutach wyzwisk i wyrzutów ponownie się łączyły w kolejnym,zaskakująco namiętnym pocałunku. Zerkała na puste balkony na które od czasu do czasu wyglądały piękne młode kobiety. Przyglądała się codziennym życiu ludzi i zastanawiała się czy jej kiedyś też będzie tak wyglądać. Czy kiedykolwiek znajdzie taki spokój ducha jak para starszych ludzi siedzących w pobliskim parku i czy będzie miała takie cudowne chwilę jak wszyscy, które by chciała wspominać? Czy kiedykolwiek będzie, normalna?
Jednak by się o tym przekonać będzie jeszcze musiała sporo poczekać bowiem żadna magia nie sprawi by była szczęśliwa. By dostrzegała piękno każdego poranka. Kontrast barw, płynnie przechodzących żółci i czerwieni. Może kiedyś spojrzy na świat otaczający ją w okół i ujrzy kwiaty mieniące się w kroplach rosy. Zaciągnie się powietrzem; zmieszaną  wonią kwiatów, spalin i perfum osób przechadzających się w okół. Być może... usłyszy śpiew ptaków dochodzący w oddali i zapragnie więcej... A może, pozna pięknego młodzieńca o zaskakująco obsydianowych oczach w które gdy tylko raz spojrzy nie będzie mogła się oderwać? Po prostu się... zakocha?
Było by tak cudownie, jednak musiała oderwać się od marzeń i spojrzeć na szary świat, tak inny od tego wymarzonego. Codziennie rano budziła się z myślą co będzie dalej? Co jeżeli to wszystko prawda? Jeżeli ona nie powinna istnieć?
To czego się dowiedziała przed trzema dniami było... straszne. Myślę że nikt nie chciał by się tego dowiedzieć, lub choćby uznać za prawdopodobne. U niej takie było, bardzo, aż za bardzo.
Na prawdę ciężko jej było na myśl o tym że to nie jej matka ją urodziła że jej rodzina tak na prawdę nigdy nie istniała że to wszystko było tylko jedną wielką fikcją.
Tak na prawdę ludzie nie dostrzegają tego co mają. Żyją chwilą nie spoglądając przed czy za siebie. Marudzą jak to im się wszystko źle układa, nieświadomi w jakim luksusie żyją. Wiedzą kim są, skąd pochodzą, gdzie jest ich dom. Ona tego nie wiedziała. Wszystko w co wierzyła teraz nie miało racji bytu, zdawało się takie surrealistyczne odległe o tysiące mil, odgrodzone szybą, którą nie sposób było rozbić.
Musiała podjąć decyzję która prawdopodobnie zadecyduję o całym jej życiu. W co wierzyć? Jednak już chyba ją podjęła. Gdy się nad tym zastanawiała podświadomie czuła że to musi być prawda. Nie mogło być inaczej, nie miało by to sensu.
Lethae dał jej tydzień na zdecydowanie, a czas jej nieubłaganie przepływał przez palce. Bała się sama siebie a tak na prawdę tego co pocznie.
W piątym dniu rozmyślań, spostrzegła jak jej przysłowiowy "porywacz" choć już od dawna tak o niem nie myślała, od pięciu dni... siedział na kanapie patrząc niewidzącym wzrokiem gdzieś w dal chyba nieświadomy jej obecności. Przycupnęła obok niego i lekko szturchnęła w ramię. Natychmiast podniusł się z miejsca, wyciągając różczkę spoglądając na nią dzikim lecz nadal lekko rozmarzonym wzrokiem.
Gdy uświadomił sobie co zrobił jego rysy wyłagodniały a oczy straciły coś ze swojej wrogości, choć nadal nie były do końca przyjazne. On jednak jak gdyby nigdy nic z powrotem zajął swoje stare miejsce ignorując jak bardzo ją przeraził.
Wyglądało na to że nie wziął tego co zrobił za nic niezwykłego jak gdyby codziennie próbował kogoś zabić. Stwierdziła że było to u niego na porządku dziennym i jeśli ma tu jeszcze trochę zostać musi się przyzwyczaić.
Chwilę potem Lethae zauważył  jak zaskoczyło ją jego zachowanie i mrukną coś o tym że wziął ją za kogoś innego. Zupełnie jak gdyby nie domyśliła się tego sama. Nie przyszła jednak tu by robić mu wyrzuty tylko aby porozmawiać.
- Zdecydowałam - Orzekła. Jej przyszły mentor wpatrywał się w nią uważnie. Wyraźnie na coś czekał. Niestety nie widziała na co więc wzruszył ramionami.
- Zgadzasz się na wszystko? - Nie do końca wiedziała o co mu chodzi ale teraz już wszystko straciło dla niej dawną wartość, więc skinęła głową.
- Jutro o szóstej zaczynami pierwszy trening ,o piątej masz gotowa stać pod wyjściowymi drzwiami. - Mimowolnie uśmiechnęła się na myśl o tym co by chłopcy powiedzieli o wstawaniu o tak nie ludzkiej porze. Ona od dawna wstawała o świcie by zdążyć przeczytać lekturę czy dwie ,tak że podczas pobytu w Hogwarcie przewertowała już strony przynajmniej połowy bibliotecznych książek łączne i z tymi z Działu Zakazanego. Coś ścisnęło jej się w żołądku na myśl o Hogwarcie. Ciekawiło ją to czy wszczęli jakieś poszukiwania czy może uznali ją już za martwą. W końcu zaczynała się wojna ,a na wojnie niezapowiedziana śmierć i tajemnicze zniknięcia są rzeczą normalną. Chociaż... była rozpoznawana dzięki Harry'emu więc musieli by coś zauważyć. Przynajmniej tak jej się wydawało.
Już niedługo wróci ,Lethae jej to obiecał, nie była tylko pewna jak to wszystko wytłumaczy? Co ma im powiedzieć? Że zrobiła sobie przedwczesne wakacje? Nie było nawet mowy o tym by w to uwierzyli. Za dobrze ją znali i mieli świadomość że nie odpuściła by od tak ani jednej lekcji...


Jakoś specjalnie nie przepadała za zakupami, no.. tak właściwie to ekscytowanie się aktualną modą było dla niej nadzwyczaj płaskie... Nigdy nie czytała młodzieżowych pisemek, nawet tych czarodziejskich. Nigdy nie chodziła w sukienkach pomijając te szczególne okazje na których były one obowiązkowe. Preferowała bardziej luźną odzież, w której nie będzie się przy każdym następnym kroku martwić czy przypadkiem się nie potknie, czy nie złamie obcasu. Nawet makijaż u niej był rzadkim gościem. Od święta skubnęła coś tam tuszem do rzęs ,ale jak już mówię od święta. Niestety sytuacja tego wymagała i Lethae dosłownie siłą zaciągną ją do Lodnyńskiej galerii handlowej.
Po tygodniu intensywnych treningów mięśnie zaczęły jej rosnąć i pozbyła się swojego kompleksu - tak mole też je mają - tego małego tłuszczyku... Idąc dalej, co prawda mogli powiększyć jej stare ubrania ale jej... Eee kto? Sama nie wiedziała kim dla niej był... Co prawda byli na ty, ale ich relacje były dość specyficzne. Opierały się raczej na czymś w rodzaju;
- Skończyłaś trenować zaklęcie?
- Tak.
- To tam masz listę następnych, leży na stoliku na kanapie. Przyjdź zaraz to ci pokażę ruch różczką.
Tak, z pewnością nie były najcieplejsze. Codziennie rano witali się, siadali do śniadania obfitego w błonnik. Dobrze o tym wiedziała bo Lethae co i raz powtarzał że to podstawa i jednocześnie sekret jak zachować dobrą formę podczas treningów, a jej wryło się to w pamięć. Błonnkik. Pff... też coś...

Tak więc ON się uparł że skoro rozpoczyna - choć powinien wypowiedzieć to słowo w czasie przeszłym, bo zaczęła gdy go tylko ujrzała- nowy rozdział w życiu, to  powinna nabyć także nowe ubrania.

By przejść się do galerii założyła potrójne zaklęcie makijażowe, które swoją drogą było jej częstym już makijażem choć mówiłam ,że żadnego nie używa. Zapomniałam już jak często gości u niej ten. Wracając... Wcale nie musiała go nakładać ( nie była jakoś szczególnie rozpoznawalna pośród mugoli ) ale, ostrożności nigdy za wiele. Nadal w nie wyjaśnieniu pozostawał fakt dlaczego nikt jej nie szuka. Prorok milczy, a w radiu ziała cisza związana z jej osobą. Ale to chyba nie możliwe by nikt nie zauważył jej zniknięcia! To z pewnością nie możliwe, bo choć nie była zbytnio popularna miała swój własny, mały krąg przyjaciół w którym każdy za kogoś był gotów oddać życie. A teraz co? Lata pamięci poszły w niepamięć? Bzdura to musi być celowe być może nie chcą niepokojić ich świata.. Tyle że to i tak zupełnie bez sensu..




środa, 4 czerwca 2014

Rozdział 4

    Miłość jest potęgą, która niszczy i nadaje prawa.
Giovanni Boccaccio
♦◊●◊♦
   Obudziła się czując silny ból w potylicy... Gdyby tylko wiedziała gdzie jest. Przez jedną straszną sekundę nawet zapomniała jak się nazywa, ale już było dobrze... Nie dawało jej jednak spokoju to, że nie wiedziała gdzie się dokładnie znajduje. Jedyne co jej pozostało z poprzedniej nocy to mgliste wspomnienie męskiej sylwetki. Nawet nie wiedziała do kogo ona należała.
   Delikatnie uniosła powieki, jak gdyby w obawie przed tym co się za nimi znajduje. Rzeczywistość uderzyła w nią bardzo szybko i poczuła jakby coś przewróciło jej się w żołądku.
  Leżała po środku obszernego loftu, na małej kanapie. Jej głowa została oparta o poduszkę, swoją drogą wyjątkowo miękką. Dzięki temu mogła w miarę wygodnej pozycji poddać się rozmyślaniu. To wszystko nie było by takie złe gdyby nie to, że na pewno znajdowała się poza zamkiem. W ogóle poza błoniami. Gdyby tylko mogła wstać... Do pokoju wpadało mnóstwo naturalnego światła, co oznaczało że wszędzie powinny  być okna. Niestety ona ze swojego punktu widenia żadnego nie widziała. Z pewnością dla tego że nie mogła ruszyć głową, a ilekroć próbowała za każdym razem bolało jeszcze bardziej...
   Usłyszała kroki i stwierdziła, że samotność wcale nie była taka zła. Teraz jakoś nie sądziła by zbliżał się do niej wybawca. Och... wręcz przeciwnie, to z pewnościąbył jej kat. Jej albo jej dawnego życia bo jakoś nie sądziła by było już takie same. 
Chłopak, nie, mężczyzna sprawiał wrażenie sympatycznego, czy przynajmniej o dobrych obyczajach. Nie potrafiła jednak określić jego zamiarów.
   Staksowała go krótko wzrokiem i spostrzegła, że niesie w ręku jakiś wywar. Jeżeli będzie chciał go jej podać to chyba się załamie. Owszem była spanikowana, i to jak! Ale, mimo to starała się zachować twarz w każdej sytuacji  i nie do końca wiedziała czy jej to wychodzi, Jednak jeżeli będzie chciał jej dać to, co trzyma w dłoniach maska spadnie, a on stanie twarzą w twarz z jej przerażonym obliczem.
   Zadziwiające było to, że nie poświęciła ani chwili by zastanowić się nad powodem takiego biegu wydarzeń. Owszem była zgrabna i... ładna, ale niczym szczególnym nie wyróżniała się na tle innych uczennic Hogwart'u, chyba że wiedzą, a szczerze wątpiła by było to w jakiś sposób atrakcyjne. Jedyne na co mogła mu się przydać to, jako źródło informacji.
   Na pewno jednak nie spodziewała się, że on chce jej pomóc. Ona nawet nie wiedziała że potrzebuje pomocy, niestety on tak. Dawniej znał starego Dumbledore'a. Nie żeby coś do niego miał ale po tym jak potraktował tą dziewczynę w ogóle nie chciał mieć z nim do czynienia. 
  Kiedyś ciekawiło go jak ktoś o takiej sposobności jak Albus może mieć tak dobrą opinię wśród czarodziejów. To było niepojęte. Bawił się ludźmi jak marionetkami i posyłał ich na pewną śmierć... A oni go za to wielbili. Owszem niektórzy choć z pewnością nie znali całej prawdy, podważali słuszność jego decyzji, jednak on znał i wiedział, że mieli całkowitą rację. 
   Powszechnie było wiadomo, że Dumbledore uratował setki istnień czarodziejów. Szkoda tylko że nikt nie wspominał, że drugą połowę posłał do grobu nie zawsze w służbie większemu dobru, czasami po prostu dla rozrywki. Niestety wszyscy magicznym sposobem o tym zapomnieli i pozostała niewielka ich garstka. Tych którzy wiedzieli jak okrótnym czarodziejem był obecny dyrektor Hogwartu.
   Niektórych na prawdę dużo kosztowało zachowanie pamięci i z pewnością wiele by jeszcze dali by jej nie stracić, ale mimo wszystko nie chcą ryzykować przeciwstawienia się Albusowi.
   Jednak jemu pozostało jeszcze trochę odwagi. Pogrzebał tu i ówdzie i natrafił na naprawdę interesującą historię w której rolę główną grała pewna urocza Gryfonka, która siedziała właśnie przed nim.
   Jedynie ona mogła przywrócić prawidłową kolej rzeczy. Co ciekawe jeżeli jej się uda,  pokona starego Dropsa jego własną bronią. 
   Ponoć jej zdolności były nie pojęte, choć teraz tliły się dopiero w zarodku. Był tak ich ciekaw, że aż skręcał się z zazdrości choć nie dawał tego po sobie poznać.
   Tymczasem niósł eliksir pieprzowy miał choć o drobinę przychylić jej Hogwartu i dawnego samopoczucia które niestety udało jej się stracić - przez niego. Czół potworne poczucie winy, że jej o tym wszystkim wcześniej nie powiadomił, ale intuicja podpowiadała mu że nie chciała by słuchać. 
   I to właśnie dla tego użył na niej uroku. On na prawdę nie miał innego wyjścia, a przynajmniej nie znał. Lecz, teraz jest teraz i przeszłości nie zmieni choćby nie wiadomo jak tego pragną. 
   Przyjrzał jej się swymi obsydianowymi oczami i ujrzał jak bardzo musiał ją przerazić, choć widać było że próbowała to maskować.
   Teraz pozostało ją już tylko wtajemniczyć, a potem zobaczy się jak potoczy się ich los.

♦◊●◊♦

   Z początku nie chciała mu wierzyć. Opowiedział jej, jej własną historię która miała miejsce jeszcze przed poczęciem. Nie był pewien jak ona to wszystko przyjmie, ale na razie szło jej całkiem nieźle. Wracając... Na początku chciała wyrzucić mu, że kłamie i jakim on to jest idiotą jednak z każdym słowem coraz bardziej dawała się przekonać. 
   Wcześniej nie chciało jej się wierzyć, że te wypadki jakie jej się przydarzały są rzeczą normalną wśród czarodziejów. Jeśli jednak wzięła pod uwagę opowieści przyjaciół w końcu odpuściła. Choć nadal gdzieś tam podświadomie ją to dręczyło.
   Niestety czarodziej który przedstawił jej się po prostu jako Lethae, poruszył drażliwy temat nie bardzo wiedząc po jak cienkim stąpa lodzie. 
   Nienawidziła gdy mówiono, że jest wyjątkowa. Chciała być zwyczajna. Znaczy się na tyle zwyczajna na ile pozwala jestestwo czarodzieja. Niestety gdy ktoś zaczyna jej tłumaczyć jaka jest niezwykła jak się wyróżnia i ,że jest jedyna w swoim rodzaju, w dodatku potężniejsza od niektórych nauczycieli robiło jej się słabo. To na prawdę nie było zabawnę. Ona mimo krążących plotek o tym jak to starała zwrócić na siebie uwagę swoją wszechwiedzą, wcale tego nie pragnęła. To co chciała osiągnąć było czymś zupełnie innym, ona starała się dopasować i to jak dotychczas myślała nie z powodu swojego szlamowatego pochodzenia. Lubiła nazywać rzeczy po imieniu. 
   Lethae wybrną jakoś z tego tematu i już dalej prowadzili konwersację na neutralnym gruncie, do półki nie dobrnęli do tematu sprawcy całego Zamieszania. Gdy tylko streścił jej to co musiała wiedzieć poczuła jak gdyby ktoś dał jej mocnego kopa w brzuch. Naprawdę nie podejrzewała by Dumbledore'a o coś takiego, a jednak... To ją nauczyło spodziewać się nie spodziewanego choćby podświadomie.
Po skończonych wyjaśnieniach Zamieszania, Lethae udał się do kuchni by dać jej chwilę na poskładanie myśli. 
Podejrzewał że zrobił jej z mózgu gąbkę którą teraz doszczętnie wyżął i to by się nawet zgadzało bo miała ogromny mętlik w głowie.

♦◊●◊♦

Mam nadzieję że ujdzie. Sama nie wiem czy wyszło to tak jak chciałam, ale mimo wszystko proszę o szczere komentarze. Krytyka jest również mile widziana... ^^ Ja dopiero uczę się pisać więc proszę... bierzcie to też pod uwagę...
                                                                                                                Alex Avery