niedziela, 6 lipca 2014

Rozdział 7

Na wpól przyszła, na wpół przyczołgała sie do Pokoju Wspólnego Prefektów. Rozsiadła się na sofie na tyle wygodnie na ile pozwalały jej obolałe mięśnie całego ciała. Potrzebowała gorąceco prysznica.. i ciepłego łóżka. Ale to musiało zaczekać. Musiała odpocząć zamim wejdzie znów do swego pokoju.. Te 2 metry to było przecież tak daleko... Pomieszczenie wypełniło jej przeciągłe westchnienie. Pewnie większość już spała. Nawet jeżeli któryś z prefektów jeszcze nie opadła w ramiona Morfeusz, i tak by jej nie usłyszał przez zaklęcie wyciszające... Zamknęła oczy i przez dłuższcy czas nie zmianiała pozycji, starając się zrelaksować. gdy stwierdziła że da radę , podniosła się z kanapy i weszła do pokoju zamykając sięzaklęciem. Rozebrała sie i wesza do łazienki odkręcając wodę. Z ulgą przyjęła spływającą łagobnie ciecz po jej nagim ciele. Namydliła się, poświęciła tej czynności trochę więcej czasu niż to było konieczne. Potem spłukała płyn uśmichając się mimowolnie. Och.. co za ulga.

   Owinęła się ręcznikiem i przywołała zaklęciem piżamę z pod poduszki. Nałożyła ją na siebie jednocześnie przeszukując umysł w poszukiwaniu wspomnienia związanego z eliksirem szybkiego snu. Można było używać go tylko w ekstremalnych przypadkach i niezwykle rzadko. Teraz jednak był jej potrzebny. Po jego zarzyciu mogła by pojść spać bez obaw że zaśpi na lekcje. Sen zmoży ją na 3, 4 godziny i będzie jak nowo narodzona. Oczywiście mogła pójść spać , bez niego, spóźnić si na lekcje i udawać że nic si eniestało. Jednak gdyby tak postąpiła, cała szkoła huczałaby od plotek co takiego Panna-Wiem-To-Wszystko porabiała po tajemniczym i niezbyt zgrabnym opuszczeniu Wielkiej Sali by zaspać? Co było tak ważne by mol zaniedbał naukę? No.. i pewnie napotkała by pełne wyrzutu spojżenia przyjaciół. A do tego nie chciała dopuścić.

   Te przemyślenia zafundowały jej sen pełen, wyrzutów, złości i nienawiści ku niej. Tej nocy nie spało jej się dobrze.



   Och... jak on się cieszył.. W te lato zostanie jednym z nich. Najpotężniejszych, sięjących strach i zniszczenie gdziekolwiek by się nie pojawili. Będzie tortutował, będzie zabijał. Spełni swoje powołanie i to już w krótce. Zadna myśl, ani żadna wiedomść nie mogła go bardziej uszczęśliwić. Zostanie Śmierciorzercą i będzie wiernie niczym pies służył ich panu. Poświęci dla niego wszystko. Zaryzykuje życie. I zabije każdego kto będzie chciał mu w tym przeszkodzić bez mrugnięcia okiem. Draco Malfoy uśmięchną się lubo. Niedługo stanie przed obliczem samego Czarnego Pana i odda mu stosowną cześć.



   Było już południe; śniadanie i pierwszą serię lekcji miała już za sobą. Zbliżał się obiad ,a zaraz po nim dalej nauka tym razem ze ślizgonami. Dwie sesje eliksirów w lochach.. Zapowiadał się ciekawie.



    Wszedł do klasy i usiadł w pierwszym rzędzie, razem z Blaisem. Chwilę potem Severus otworzył drzwi do sali powiewając mrocznie swymi obszernymi szatami. Mistrz Eliksirów zerknął na niego i wymienili jedno zagadkowe spojrzenie. Potem jednak odwrócił się przodem do klasy i zaczał wykłąd o podstawowych składnikach eliksirów z wyjątkowo irytującym uśmieszkiem na twarzy, niestety ktrego ślizgon nie potrafił zinterpretować. Jedyna osoba w klasie, która znała odpowiedzi na pytania śmierciożercy była tą szlamowatą przyjaciółką Pottera, Granger. Boże... jak bardzo go brzydziła. Omiatając wzrokiem całą klase musiała zauważyć wstręt malujący się na jego twarzy bo szybko odwróciła głowę. Przynajmiej sądził że to wąłśnie było powodem jej nagłego zachowania. Swierdził więc że nie jej warta jego uwagi i odwrocił sie w strone tablicy udając że jest bardzo zaineresowany lekcją.



    Poraz kolejny niepytana odpowiedziała na pytanie Snape'a. Ten ponownie słysząc jej głos przewrócił oczami bezgłośnie mówiąc jakim ona jest utrapieniem ich domu i dojął 5 punktów. Zawstydzona omiotła wzrokiem klasę spogldając na zrezygnowane twarze przyjaciół. Gdy jednak patrzyła na ślizgonów, zauważyła coś czego spostrzec nie powinna. Cień. Tylko... ten nie pochodził od żadnego ucznia czy  nawet Snape'a. Nie.. ten cień był inny od pozostałych. Wyraźnie ciemniejszy. Lekko wzdrygając się ,szybko odwróciła głowę. To nic... to tylko przewidzenie. Zdarza się każdemu. 

   Jednak była boleśnie świadoma że jej jeszcze chyba nigdy.


   
   Lethae chciał się spotkać. Chciała by znać powody tego niespodziewanego obrotu spraw. Zakładała że miał dla niej jakąś ważną wiadomośc z którą nie mógł zaczekać.. Czekała na niego u granicy błoni której nie mogła przekroczyć nie urachamiając wcześniej 'alarmu' jak nazywał to Albus informując ją o tym.. ciche pyknięcie przerwało dotąd niezmąconą ciszę nocy.

   - Hermiona? - Uśmiechnęła się do niego w odpowiedzi, jednak gdy chciał ją objąć narysowała butem granice i zaczęła tłumaczyć...
   - Dumbledore coś podejrzewa - przeczesała palcami włosy w nerwowym geście - Niby wie, czy też raczej sądzi że wie co robiłam gdy mnie nie było jednak nie sądze by myślał by była to jednorazowa akcja. I teraz po prostu mnie uziemił. Nawet nie mogę skoczyć do Hogsmede. Raz nawet próbowałam, i nie wiem nawet skąd pojawił się ten oślizgły nietoperz i zafundował mi cało dobowy szlaban u Ficha! No, i zapomniała bym dodać że w nagrodę za pierszy wybryk dyrektor mianowała mnie Prefekt Naczelną.. Niesłychane, doprawdy. - Zdenerwowana kopnęła najbliższy kamień, jednak to tylko jeszcze bardziej ją rozwścieczyło gdy poczuła skutki tego ruchu stopą. Świetnie! I jeszcze to!


    Tym czasem Lethae w milczeniu jej się przyglądał i prychną w reakcji na wyraz furii malującej się na jej twarzy. Czasami była naprawdę zabawna. Niestety widząc jego rozbawienie na powrót stała się poważna.

   - Czy coś się stało? - Wiedział że była głupio świadoma jak naiwnie to zabrzmiało, jeżeli wziąć pod uwagę to że wezwał ją w środku nocy.
   - Właściwie.. to tak. - Ponagliłla go ruchem głowy. Było już dobrze po ciszy nocej i pozwolili jej opóścić zamek tylko dlatego że pokazała odznakę prefekta naczelnego. Zapewne myśleli że ma patrol czy coś w tym rodzaju. Jednak żaden patrol nie trwał wiecznie więc miała stosunkowo mało czasu. - Chciałem Cię poinformować że w każdy dzień tygodnia końcący się na literę "k" będzie odbywał się gróntowny trening..
   - I To nie mogło zaczekać? Czy... to wszystko? - Próbowała spojrzeć mu w oczy ale unikał jej wzroku. - Lethae? Powiedziałam coś nie tak? - Pokręcil przecząco głową - Och.. no to gadaj..nie chce by jeszcze ktoś zaczą szeptać po kątach na mój temat!
   - Twoi rodzice.. - sojżała na niego ze strachem i jednocześnie z tak wielką ufnością że aż ścisnęło go za serce..
   - Co znimi?!
   - Oni.. - Nadal nie potrafił wykrzsztusić ani słowa. Nie chciał by poznała prawdę. Nie zasługiwała na to by cirpieć...
   - Zniosę wszysto, śmiało! - mimo jej słów, podejżewał że była bliska załamania.
   - Zniknęli. Zgodnie z naszą umową miałem ich odwiedzać co dwa dni... no i tego się trzymałem... Och, Hermiono, tak mi przykro - przerwał nie będąc pewnym swojego głosu - Dziś wieczorem wypadała pora mych odwiedzin. Poszedłem tam Hermiono! Widziałem to.. Gdy tylko się Aportowałem na pierwy rzut oka było coś nie tak.. Drzi wyrwane z zawiasów i szko.. mnóstwo szkła.. Lecz dopiera jak przeszedłem przez próg zrozumiałem co się stało.. Walczyli jestem tego pewny.. Merlinie!!! Widać było ślady ich oporu, cała podłoga usłana krwią.. - sam nie bardzo wiedział dlaczego tak to przeżywał. Należał do NIch a Oni spotykali się z takim czyś na codzień. Jednak czy to dlatego że to była rodzina Hermiony czy dlatego ż bardzo polubił jej rodziców, czuł się okropnie. Jak gdyby to była jego wina.. - Bogowie tak mi przykro Hermiono! - sam nie wiedzia równiez czemu ją pocieszał w ten sposób. Ostatnio kiedy tego spróbował milczała dwa dni. Jeego też to denerwowało ale poprostu iewiedział co powiedzieć.. Sam życie, okrótne i często bez sensu - Ja..
   -Nie. Nic nie mów. - Dotychczas, milcząca Hermiona odezwałą się głosem który go przeraził. Nie był to ten wesoły ton którego używała zazwyczaj. Nie, tn był wyrzuty ze wszelkich emocji. 
   
   Może, nie była ich córką choć oni sami o tym nie wiedizeli. Może.. Al to oni ją w końcu wychowali i zanic nie przestanie ich kochać. 
   A teraz zniknęli. 

Cierpienie.

Ból.

Strach.

Agonia.

Cisza.....

 ...Coś w niej pękło. 

3 komentarze:

  1. Ja czytam ;)
    Pojawiają się drobne błędy ale każdy je robi więc to tylko takie szczegóły :)
    Ciekawie piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze: tak, czyta!
    Po drugie: nie zabijaj mnie, że tak długo mnie tutaj nie było!
    Po trzecie: gdzieś ty się, do cholery, podziewasz?
    A na koniec: Nominacja do LBA (http://hermionaxseverus.blogspot.com/2014/10/liebster-blog-award.html#more), mam nadzieję, że ta chora gra zwiększy wizyty! <3

    P.S.
    Muszę nadrobić i nadrobię jak najszybciej, słowo harcerza! Tylko nie wtedy, gdy oczy mam na zapałki i głowy nie mogę utrzymać w pionie.
    Może za pół godziny, jak będę miała siłę po ćwiczeniach, to napiszę coś konstruktywnego :))))

    Ściskam,
    Lizzy! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zbieram sie do napisania nastepnego rozdzialu... musialam sb zrobic przerwe: * milo ze zagladasz : )

      Usuń