Bo to co kiedyś było ważne, zawsze musi się zestarzeć
i obrócić w proch przeszłości i obojętności...
Nox
♦◊●◊♦
Polecam słuchać tego do rozdziału;TEGO, bo właśnie przy tym pisałam... ^^
Ten tez jest zaktualizowany, ale mam nadzieję że wam się podoba *v*
Alex Avey
ɤƔɤ
Hermiona Granger weszła na peron 9 i ¾. Wszystko było spowite dymem, przez co minęła chwila, za nim jej oczy przyzwyczaiły się do otoczenia.
Tuż za Hermioną, zwykle szli jej rodzice, bezustannie zachwycający otaczającą ich magią, pomimo tego, nie raz pojawiali się na dworcu King’s Cross, aby odprowadzić córkę na pociąg do szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, tym razem tak nie było.
Do odjazdu pociągu Exspress Hogwart było jeszcze dokładnie piętnaście minut, więc dworzec nie był jeszcze pełen. Wesley'ów nie było, ale nie martwiła się. Zresztą... nie miała czym. Zwykli przychodzić 2 minuty przed odjazdem...
Podeszła do ławki, usiadła i pozwoliła oddać sie wspomnieniom.
Gwizd lokomotywy przerwał jej chwilę zadumy. Wstała, wziała swój bagaż i skierowała swe kroki ku pociągowi.
Nie pomyślała żeby rozejżeć się za przyjaciółmi. Jej myśli zaprzątały jedynie pojedyńcze strzępy wspomnień.
Gdy doszła pod wagon podała swoje rzeczy wątłemu mężczyźne i przeszła wgłąb pociągu, poszukać wolnego przedziału. Na szarym końcu wagonu, majaczyło małe bo, 4-osobowe pomieszczenie.
Po rzuceniu wystarczającej liczby zaklęć rozsiadła się wygodnie i wyciągneła książkę z torby. Nie była to książka dotycząca materiału szkolnego ani też, jakiego kolwiek nadprogramowego - aż parała Czarną Magią. Nie obawiała się nikogo z zewnątrz, magia chroniąca zarówno książke jak i ją była wysoce zaawansowana. Niewile mogło sobie na taką pozwolić. Oczywiście nie była to "biała" magia, ale nawet mimo to stosowanie jej wyczerpywało siły witalne przeciętnego czarodzieja do maximum, ale nie jej.
Siedziała tak i zanim się obejrzała lektura pochłoneła już ją całkowicie i nieodwołalnie. Minuty, godziny mijały jej niepostrzerzenie. Strona po stronie ulegała coraz bardziej urokowi czytanej historii i jej świata. Zatopiona w lekturze ledwie usłyszała odgłosy świadczące o przystanięciu pociągu. Wyciągnięta z własnego świata, znieruchomiała na chwilę by zebrać myśli i po chwili juz wychodziła z pociągu kierowana pczuciem własnej beznadziejności.
Przypomniała sobie o jednym szczególe, a mianowicie o przyjaciołach... Kompletnie o nich zapomniała! I jak gdyby tego było mało to, od miesiąca nie miała z nimi żadnego kontaktu. Raz albo nie miała czasu albo nie była w stanie do nich napisać. A z koleji jak wszystko było u niej już ładnie i zgrabnie, ONI nie odpisywali... Tłumaczyła to sobie tym, że sowy były przechwytywane lecz po zgłębieniu się w te sprawę nie uzyskała informacji które by takową teorię potwierdziły. Pewnie domyślili że się zmieniłam, ż nie jestm już tą osobą co dawniej... Jaka ja była głupia, łudziła się że ją zaakceptują. No bo czy to takie dziwne że nie jest już ta kujonicą i molem książkowym? Sama obecne zastanawiała się jak mogła tyle trwać w tym stanie dojżewania.
Lethae miał rację, na przyjaźń nie ma miejsa w życiu.
Z takimi postanowieniami wsziadła do powozu.
Błonia spowite jesiennymi liśćmi, mieniącymi się w blasku księżyca mineła szybko.
Zamek wyglądał pięknie...
Wspinając się po starych schodach prowadzących do Hogwartu, postanowiła udawać że nic się nie zmieniło... Niech myślą że nic nie zauważyła, a jak przyjdzie odpowiedni moment - skrzywdzi ich tak jak oni ją, albo nawet bardziej.
Wielka Sala nie wydawała jej się tak piękna jak zawsze. Stwierdziła że to przez to że straciła coś przez te wakacje, coś czego już nigdy nie odzyska, coś bardzo jej cennego - niewinność.
Usiadła na swoim starym miejscu obok Rona i Ginny, któży chwilę potem się do niej przysiedli, odrazu - ku jej skrusze - zaczynając rozmowę. Była ona statnim czego potrzebowała... Niestety, dla niepoznaki musiała się w nią włączyć pomrukując odpowiedzi na masowe pytania i od czasu do czasu zaczynając jakiś zupełnie nie istotny dla niej temat.
Gdyby się nad tym zastanowiła, pewnie rozśmieszyło by ją to jak rzeczy które jeszcze rok temu były dla niej całym światem - teraz wydawały się śmiesznie dziecinne i zbędne, ale była zbyt zmęczona by to zauważyć.
Gdy gwar ucichł rozejżała się po sali poszkukając powodu ciszy. Jej wybawca; siwobrody staruszek w okularach połówkach, podszedł do mównicy z uśmiechem który nie sięgał oczu. Coś w jego postawie powiedziało jej że coś się stało. Chociaż... to pewnie wojna, niema wojna dwóch władców, dobra i zła, bieli i czerni, jeszcze nie wypowiedziana, lecz wisząca w powietrzu. Dumbledore obiecywał że nigdy nie stanie im się krzywda, może kiedyś mu wierzyła, ale teraz zrozumiała że żyje w takim świecie gdzie większość obietnic to kłamstwa.
Zaczął swoją standardową przemowę która uprzedzała wejście profesor McGonagall z Tiarą przydziału. Po skończonym przydziale rozpoczą powitalną ucztę która, swoją drogą była dla niej niepotrzebna bo nieczóła głodu w przeciwieństwie do swoich przyjaciół. Po około półtorej godziny dyrektor kontytnuował, poruszając tematy Zakazanego Lasu czy nowych zakazów Flicha.
Na samym końcy przedstawił uczniom nowego nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią.
Siedziała przy oknie patrząc jak deszcz bombarduje gradem pocisków coraz większe kałuże na błoniach. Na kolanach miała otwarty egzemplarz Hamleta[1], za uchem długopis, a koło stóp kubek po gorącej czekoladzie…
Zaraz po wyjściu z Wielkiej Sali McGonagall wręczyła jej kartkę z prośbą o natychmiastowe przybycie. Zatem udała się tuż pod gabinet mijając raz po raz grupy pierwszorocznych, starała sobie przypomnieć jak się czuła będąc na ich miejscu, bez tylu problemów, mając za jedyne zmartwienie pobliski egzamin… Stanęła pod portretem lasu z głębi którego majaczyła jakaś postać roztaczająca aurę smutku i cierpienia którą mimo to, że była namalowana dawała odczuć Hermionie.
Wyszeptała hasło zapisane na pergaminie i weszła cicho do środka. Po środku komnaty widniał piękny kominek z długo wiecznymi inskrypcjami których niestety nie umiała odczytać. Iskry skakały wesoło po świeżo ściętych drwalach olchy. Widok mahoniowego biurka przesłaniały jej trzy postacie z czwartą siedzącą za nim.
Za pozwoleniem nauczycielki przysunęła sobie krzesło tak, ze siedziała tuż obok znajomych z roku którzy swoja drogą nigdy jej w pełni nie akceptowali. Profesorka zaczęła swój wykład o regulaminie szkolnym, lecz ona już po drugim zdaniu przestala słuchać. Kiedyś może nie do pomyślenia ale teraz była to już swego rodzaju rutyna. Otrząsnęła się dopiero gdy zostało jej zadane pytanie czy przyjmuje stanowisko Prefekta ze wszystkimi zaletami i bądź co bądź wadami.
Kiwnęła na znak zgody nie będąc świadoma konsekwencji wynikających z tak delikatnego ruchu głowy, nie będąc świadoma ze zburzy to jej mały ekosystem który tak starannie budowała latami, że wszystko się zmieni.
Vice-dyrektorka poinformowała całą ich trójkę że od teraz będą zamieszkiwali Południowe skrzydło oraz posiadać własne dormitoria sąsiadujące ze sobą. Wręczyła im także bransolety w kolorze każdego z domów mające wyryte wyjątkowo cienką czcionką aktualne hasła do poszczególnych Pokojów Wspólnych. Uśmiechnęła się słysząc pozwolenie na zmiany we własnych pokojach.
Po wysłuchaniu wszystkich informacji i delikatnej sugestii nauczycielki opuściła gabinet ignorując innych Prefektów. Szybkim krokiem przemierzała szkolne korytarze by zasiąść w tym właśnie miejscu i wsłuchiwać się w rytmiczne uderzanie kropel o bruk.
Z braku innych pomysłów zmieniła wystój pomieszczenia tak ze teraz delikatne światło księżyca wpadające przez okno zostało skapane w czerni i od czasu do czasu bieli. Otworzyła szafę do której tuż po odnalezieniu się w pokoju, wypakowała własne rzeczy. Naciągnęła na siebie lniany podkoszulek i zwieńczyła całość krótkimi spodenkami. Odsuwając brzeg kołdry wsunęła Se pod nią oceniając na spokojnie dzisiejszy dzień. Z niezbyt przyjemnymi przemyśleniami - zasnęła.
Gałęzie klonu uderzały rytmicznie w okno przy dość głośnym akompaniamencie cykad. Herm, mimo tego że często dawała się mimowolnie wciągnąć do świata czytanej książki i nie wychodzić z niego przez… no cóż długi czas, w dodatku nasłuchując potencjalnego niebezpieczeństwa nie potrafiła się skupić. Dzisiaj miała ciężki dzień, tak ciężki że jakieś małe insekty i głupia gałąź potrafiły rozproszyć jej aurę spokoju którą mimowolnie roztaczała gdziekolwiek by się nie pojawiła.
Lekko odłożyła książkę, mimochodem kładąc na niej koc, którym wcześniej była przykryta. Rozejrzała się po pokoju – nie pościelone lóżko zdobiły po rozrzucone ubrania, przez biurko przewalała się stera papierów i różnorodnych piór od białych aż po złote których zbieranie było jej pasją a podłoga utraciła coś z dawnego blasku przykryta warstwą kurzu jedynie gdzie nie gdzie było ja widać odsuniętą przez ślady stóp. Jej westchnienie odbiło się od ścian komnaty i wróciło do niej z lekko zdwojonym brzmieniem.
Idąc korytarzami czuła ciężar przygnębienia na ramieniu. Pamiętała, jak zareagowali jej przyjaciele na wieść o jej przeprowadzce. Jej w prawdzie było to obojętne i przyjęła to z stoickim spokojem a nawet z ulgą która najlepiej świadczyła co robiło z nią przebywanie w towarzystwie rówieśników.
Pamiętała też jak się z niej śmiali, dawno, ale jej zapadły te przykre chwile w pamięci. Pamiętała, jak w jej życiu rozpoczął się nowy okres, nowa era gdzie nie ma miejsca na błędy czy potyczki. W jej życiu rozpoczęła się walka z czasem której za nic nie mogła powstrzymać i która trwa nadal, lecz teraz wykonywała wszystko umiejętnie na tyle że nikt nie był z nią równy. Ciekawa była jaką rangę przedstawiała na tle całego społeczeństwa czarodzieji… Jednak na razie było tu i teraz i jej gra której nie zaprzestanie choćby miała zginąć.
Weszła do Wielkiej Sali która przypominała jej o latach niemego cierpienia i ciągłej gry słów. Stare dobre czasy miały swe miejsce w odległych zakamarkach pamięci do których nie gotów była sięgnąć. Witając się z przyjaciółmi w ciągłej rutynie starła z twarzy grymas smutku i zastąpiła go maską spokoju tak często pojawiającej się na jej twarzy. Rozmowa szła mozolnie i pozwoliła sobie dać lekko do zrozumienia że nie ma dziś do niej nastroju. Oczywiście nie byli by sobą gdyby nie zasypali jej gęstym gradem pytań o jej samopoczucie. Gryfoni – zero wyrafinowania czy aby nuty wyczucia. Co by im to szkodziło? Postanowiła jednak nie zagłębiać się w pytania na których nie było odpowiedzi.
Poczuła na sobie czyjś wzrok. Wiedziała czyj- obserwowały ją dzień i noc tak że czasami budziła się w środku nocy z niemiłym uczuciem że ktoś jej się przygląda. Były przy niej zawsze nie odstępując ani na krok. Odkąd wiedziała kim są wale nie wydawały się jej takie straszne ale przedtem… nawet nie chciała o tym myśleć. Zrobiła by wszystko by się ich pozbyć ale zaprzestała prób gdy stało się jasne że to nie możliwe.
Tuż za Hermioną, zwykle szli jej rodzice, bezustannie zachwycający otaczającą ich magią, pomimo tego, nie raz pojawiali się na dworcu King’s Cross, aby odprowadzić córkę na pociąg do szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, tym razem tak nie było.
Do odjazdu pociągu Exspress Hogwart było jeszcze dokładnie piętnaście minut, więc dworzec nie był jeszcze pełen. Wesley'ów nie było, ale nie martwiła się. Zresztą... nie miała czym. Zwykli przychodzić 2 minuty przed odjazdem...
Podeszła do ławki, usiadła i pozwoliła oddać sie wspomnieniom.
Gwizd lokomotywy przerwał jej chwilę zadumy. Wstała, wziała swój bagaż i skierowała swe kroki ku pociągowi.
Nie pomyślała żeby rozejżeć się za przyjaciółmi. Jej myśli zaprzątały jedynie pojedyńcze strzępy wspomnień.
Gdy doszła pod wagon podała swoje rzeczy wątłemu mężczyźne i przeszła wgłąb pociągu, poszukać wolnego przedziału. Na szarym końcu wagonu, majaczyło małe bo, 4-osobowe pomieszczenie.
Po rzuceniu wystarczającej liczby zaklęć rozsiadła się wygodnie i wyciągneła książkę z torby. Nie była to książka dotycząca materiału szkolnego ani też, jakiego kolwiek nadprogramowego - aż parała Czarną Magią. Nie obawiała się nikogo z zewnątrz, magia chroniąca zarówno książke jak i ją była wysoce zaawansowana. Niewile mogło sobie na taką pozwolić. Oczywiście nie była to "biała" magia, ale nawet mimo to stosowanie jej wyczerpywało siły witalne przeciętnego czarodzieja do maximum, ale nie jej.
Siedziała tak i zanim się obejrzała lektura pochłoneła już ją całkowicie i nieodwołalnie. Minuty, godziny mijały jej niepostrzerzenie. Strona po stronie ulegała coraz bardziej urokowi czytanej historii i jej świata. Zatopiona w lekturze ledwie usłyszała odgłosy świadczące o przystanięciu pociągu. Wyciągnięta z własnego świata, znieruchomiała na chwilę by zebrać myśli i po chwili juz wychodziła z pociągu kierowana pczuciem własnej beznadziejności.
Przypomniała sobie o jednym szczególe, a mianowicie o przyjaciołach... Kompletnie o nich zapomniała! I jak gdyby tego było mało to, od miesiąca nie miała z nimi żadnego kontaktu. Raz albo nie miała czasu albo nie była w stanie do nich napisać. A z koleji jak wszystko było u niej już ładnie i zgrabnie, ONI nie odpisywali... Tłumaczyła to sobie tym, że sowy były przechwytywane lecz po zgłębieniu się w te sprawę nie uzyskała informacji które by takową teorię potwierdziły. Pewnie domyślili że się zmieniłam, ż nie jestm już tą osobą co dawniej... Jaka ja była głupia, łudziła się że ją zaakceptują. No bo czy to takie dziwne że nie jest już ta kujonicą i molem książkowym? Sama obecne zastanawiała się jak mogła tyle trwać w tym stanie dojżewania.
Lethae miał rację, na przyjaźń nie ma miejsa w życiu.
Z takimi postanowieniami wsziadła do powozu.
ᴥѺᴥ
Błonia spowite jesiennymi liśćmi, mieniącymi się w blasku księżyca mineła szybko.
Zamek wyglądał pięknie...
Wspinając się po starych schodach prowadzących do Hogwartu, postanowiła udawać że nic się nie zmieniło... Niech myślą że nic nie zauważyła, a jak przyjdzie odpowiedni moment - skrzywdzi ich tak jak oni ją, albo nawet bardziej.
Wielka Sala nie wydawała jej się tak piękna jak zawsze. Stwierdziła że to przez to że straciła coś przez te wakacje, coś czego już nigdy nie odzyska, coś bardzo jej cennego - niewinność.
Usiadła na swoim starym miejscu obok Rona i Ginny, któży chwilę potem się do niej przysiedli, odrazu - ku jej skrusze - zaczynając rozmowę. Była ona statnim czego potrzebowała... Niestety, dla niepoznaki musiała się w nią włączyć pomrukując odpowiedzi na masowe pytania i od czasu do czasu zaczynając jakiś zupełnie nie istotny dla niej temat.
Gdyby się nad tym zastanowiła, pewnie rozśmieszyło by ją to jak rzeczy które jeszcze rok temu były dla niej całym światem - teraz wydawały się śmiesznie dziecinne i zbędne, ale była zbyt zmęczona by to zauważyć.
Gdy gwar ucichł rozejżała się po sali poszkukając powodu ciszy. Jej wybawca; siwobrody staruszek w okularach połówkach, podszedł do mównicy z uśmiechem który nie sięgał oczu. Coś w jego postawie powiedziało jej że coś się stało. Chociaż... to pewnie wojna, niema wojna dwóch władców, dobra i zła, bieli i czerni, jeszcze nie wypowiedziana, lecz wisząca w powietrzu. Dumbledore obiecywał że nigdy nie stanie im się krzywda, może kiedyś mu wierzyła, ale teraz zrozumiała że żyje w takim świecie gdzie większość obietnic to kłamstwa.
Zaczął swoją standardową przemowę która uprzedzała wejście profesor McGonagall z Tiarą przydziału. Po skończonym przydziale rozpoczą powitalną ucztę która, swoją drogą była dla niej niepotrzebna bo nieczóła głodu w przeciwieństwie do swoich przyjaciół. Po około półtorej godziny dyrektor kontytnuował, poruszając tematy Zakazanego Lasu czy nowych zakazów Flicha.
Na samym końcy przedstawił uczniom nowego nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią.
⌂۩⌂
Siedziała przy oknie patrząc jak deszcz bombarduje gradem pocisków coraz większe kałuże na błoniach. Na kolanach miała otwarty egzemplarz Hamleta[1], za uchem długopis, a koło stóp kubek po gorącej czekoladzie…
Zaraz po wyjściu z Wielkiej Sali McGonagall wręczyła jej kartkę z prośbą o natychmiastowe przybycie. Zatem udała się tuż pod gabinet mijając raz po raz grupy pierwszorocznych, starała sobie przypomnieć jak się czuła będąc na ich miejscu, bez tylu problemów, mając za jedyne zmartwienie pobliski egzamin… Stanęła pod portretem lasu z głębi którego majaczyła jakaś postać roztaczająca aurę smutku i cierpienia którą mimo to, że była namalowana dawała odczuć Hermionie.
Wyszeptała hasło zapisane na pergaminie i weszła cicho do środka. Po środku komnaty widniał piękny kominek z długo wiecznymi inskrypcjami których niestety nie umiała odczytać. Iskry skakały wesoło po świeżo ściętych drwalach olchy. Widok mahoniowego biurka przesłaniały jej trzy postacie z czwartą siedzącą za nim.
Za pozwoleniem nauczycielki przysunęła sobie krzesło tak, ze siedziała tuż obok znajomych z roku którzy swoja drogą nigdy jej w pełni nie akceptowali. Profesorka zaczęła swój wykład o regulaminie szkolnym, lecz ona już po drugim zdaniu przestala słuchać. Kiedyś może nie do pomyślenia ale teraz była to już swego rodzaju rutyna. Otrząsnęła się dopiero gdy zostało jej zadane pytanie czy przyjmuje stanowisko Prefekta ze wszystkimi zaletami i bądź co bądź wadami.
Kiwnęła na znak zgody nie będąc świadoma konsekwencji wynikających z tak delikatnego ruchu głowy, nie będąc świadoma ze zburzy to jej mały ekosystem który tak starannie budowała latami, że wszystko się zmieni.
Vice-dyrektorka poinformowała całą ich trójkę że od teraz będą zamieszkiwali Południowe skrzydło oraz posiadać własne dormitoria sąsiadujące ze sobą. Wręczyła im także bransolety w kolorze każdego z domów mające wyryte wyjątkowo cienką czcionką aktualne hasła do poszczególnych Pokojów Wspólnych. Uśmiechnęła się słysząc pozwolenie na zmiany we własnych pokojach.
Po wysłuchaniu wszystkich informacji i delikatnej sugestii nauczycielki opuściła gabinet ignorując innych Prefektów. Szybkim krokiem przemierzała szkolne korytarze by zasiąść w tym właśnie miejscu i wsłuchiwać się w rytmiczne uderzanie kropel o bruk.
Z braku innych pomysłów zmieniła wystój pomieszczenia tak ze teraz delikatne światło księżyca wpadające przez okno zostało skapane w czerni i od czasu do czasu bieli. Otworzyła szafę do której tuż po odnalezieniu się w pokoju, wypakowała własne rzeczy. Naciągnęła na siebie lniany podkoszulek i zwieńczyła całość krótkimi spodenkami. Odsuwając brzeg kołdry wsunęła Se pod nią oceniając na spokojnie dzisiejszy dzień. Z niezbyt przyjemnymi przemyśleniami - zasnęła.
⌂۩⌂
Gałęzie klonu uderzały rytmicznie w okno przy dość głośnym akompaniamencie cykad. Herm, mimo tego że często dawała się mimowolnie wciągnąć do świata czytanej książki i nie wychodzić z niego przez… no cóż długi czas, w dodatku nasłuchując potencjalnego niebezpieczeństwa nie potrafiła się skupić. Dzisiaj miała ciężki dzień, tak ciężki że jakieś małe insekty i głupia gałąź potrafiły rozproszyć jej aurę spokoju którą mimowolnie roztaczała gdziekolwiek by się nie pojawiła.
Lekko odłożyła książkę, mimochodem kładąc na niej koc, którym wcześniej była przykryta. Rozejrzała się po pokoju – nie pościelone lóżko zdobiły po rozrzucone ubrania, przez biurko przewalała się stera papierów i różnorodnych piór od białych aż po złote których zbieranie było jej pasją a podłoga utraciła coś z dawnego blasku przykryta warstwą kurzu jedynie gdzie nie gdzie było ja widać odsuniętą przez ślady stóp. Jej westchnienie odbiło się od ścian komnaty i wróciło do niej z lekko zdwojonym brzmieniem.
Idąc korytarzami czuła ciężar przygnębienia na ramieniu. Pamiętała, jak zareagowali jej przyjaciele na wieść o jej przeprowadzce. Jej w prawdzie było to obojętne i przyjęła to z stoickim spokojem a nawet z ulgą która najlepiej świadczyła co robiło z nią przebywanie w towarzystwie rówieśników.
Pamiętała też jak się z niej śmiali, dawno, ale jej zapadły te przykre chwile w pamięci. Pamiętała, jak w jej życiu rozpoczął się nowy okres, nowa era gdzie nie ma miejsca na błędy czy potyczki. W jej życiu rozpoczęła się walka z czasem której za nic nie mogła powstrzymać i która trwa nadal, lecz teraz wykonywała wszystko umiejętnie na tyle że nikt nie był z nią równy. Ciekawa była jaką rangę przedstawiała na tle całego społeczeństwa czarodzieji… Jednak na razie było tu i teraz i jej gra której nie zaprzestanie choćby miała zginąć.
Weszła do Wielkiej Sali która przypominała jej o latach niemego cierpienia i ciągłej gry słów. Stare dobre czasy miały swe miejsce w odległych zakamarkach pamięci do których nie gotów była sięgnąć. Witając się z przyjaciółmi w ciągłej rutynie starła z twarzy grymas smutku i zastąpiła go maską spokoju tak często pojawiającej się na jej twarzy. Rozmowa szła mozolnie i pozwoliła sobie dać lekko do zrozumienia że nie ma dziś do niej nastroju. Oczywiście nie byli by sobą gdyby nie zasypali jej gęstym gradem pytań o jej samopoczucie. Gryfoni – zero wyrafinowania czy aby nuty wyczucia. Co by im to szkodziło? Postanowiła jednak nie zagłębiać się w pytania na których nie było odpowiedzi.
Poczuła na sobie czyjś wzrok. Wiedziała czyj- obserwowały ją dzień i noc tak że czasami budziła się w środku nocy z niemiłym uczuciem że ktoś jej się przygląda. Były przy niej zawsze nie odstępując ani na krok. Odkąd wiedziała kim są wale nie wydawały się jej takie straszne ale przedtem… nawet nie chciała o tym myśleć. Zrobiła by wszystko by się ich pozbyć ale zaprzestała prób gdy stało się jasne że to nie możliwe.
[1] Czytając mugolską literaturę, Herm potrafi się nadzwyczajnie odprężyć ^^
Ten tez jest zaktualizowany, ale mam nadzieję że wam się podoba *v*
Alex Avey
Jestem tu tak późno, tak późno. Oczywiście dopiero teraz odkryłam tego bloga. Moje wrażenia? Piszesz bardzo tajemniczo. Jakie to piękne, kocham to :) Odczułam po przeczytaniu prologu i I rozdziału, że Hermiona może być spokrewniona z Voldemortem (w końcu wielkość mocy podobna do Voldiego). Jeżeli źle myślę, to mnie popraw :D Zapowiada się interesująco. Najbardziej intryguje mnie kim jest Lethae. Pozwól, że wypowiem się teraz o Drużynie Quidditcha. Pękło mi serduszko, gdy zobaczyłam, że "odmurzyniłaś" Blaise'a. Ale jest to twoje wyobrażenie :) Chciałabym się zapytać, jaki tu będzie pairing. Dramione a może Sevmione? A może w ogóle nie będzie? Opowiadanie jest jedną wielką zagadką.
OdpowiedzUsuń+zostałam stałą czytelniczką i byłaby możliwość usunięcia weryfikacji obrazkowej?
Pozdrawiam cieplutko Janet Nott ♥
Jeżeli masz troszkę czasu zapraszam na mojego bloga Dramione http://dramione-tajemnica-milosci.blogspot.com/
Gdy zauważyłam ten komentarz przepełnił mnie entuzjazm... lecz dopiero gdy spostrzegłam kto go napisał entuzjazm przemienił się w euforie. O Merlinie! Przeczytałam Twojego bloga dwa razy i jest on dla mnie bardzo ważny ^_^ W każdym więc razie nawiązując do mojej - swoją drogą dość wątłej - twórczości... Piszę tajemniczo- mam nadzieję bo to pokrywa się z moim celem >.< Co do Herm... nic nie zdradzę. Półki mogę będę trzymać was w tzw. aurze tajemniczości którą zdejmę jak najpóźniej... Blaise.. Wiesz że nigdy nie znalazłam w książce dowodu na jego odmienność? To autorzy filmu nadali mu przydomek "murzyna", nie Rowling ( poza tym mi osobiście pasuje on do naszej rasy, jest po prostu kontrowersyjny :D ) Paring? Samo wyniknie.. ja już mam plany co do Miony ale ich nie zdradzę, no bo przecież po co? Mi nigdzie nie śpieszno... Chyba trochę wyjaśniłam ale nic nie zdradziłam - takie były moje zamiary..
UsuńPs. Niedługo kolejny rozdział, czekam na zbetowanie...
Alex Avery
Dobra, jestem, jestem, nic się nie wali, choć muszę Cię zmartwić, bo czeka Cię kolejna aktualizacja, jednak to jedynie co poniektórych słów.
OdpowiedzUsuńA więc zaczniemy od wszelkiego rodzaju literówek. Kochana, najlepiej zniwelować je pisząc w Wordzie na automatycznym poprawianiu. Ja też nieraz robię takie błędy, więc pan Word, jako najlepszy przyjaciel pod słońcem, podkreśla mi słowa, których budowa nie jest mu znana, co niezmiernie ułatwia nam pracę.
Twoje błędy polegają zwykle na literówkach, jak już wspomniałam, np. "ogrutnym" zamiast "okrutnym", "wreście" - "wreszcie", "natto" - "nadto", a także ortografii - "rozejżeć" zamiast "rozejrzeć", "ogulnie" - "ogólnie", "przyniusł" - "przyniósł", "niektóży" - "niektórzy", "okrótne" - "okrutne" i wiele podobnych.
Widzę, że masz problemy z dyslekcją, ale to jedynie oznacza, że musisz dwa razy bardziej skupić się na tym, co piszesz - no i Word, on naprawdę potrafi pomóc, nie bójmy się pomocy, którą otrzymujemy za darmo.
Kolejna rzecz, to akapity. Czasem urywasz myśl w jednej chwili i wszystko robisz tak, jakbyś gdzieś się spieszyła, chciała już jak najszybciej o tym napisać i zapomnieć. Nie uciekaj. Nie rób wszystkiego na wdechu. Spokojnie. Zrelaksuj się, wycisz i pomyśl o czym chcesz napisać.
Mam tu na myśli, na przykład to wspomnienie (?) o Voldemorcie, jeśli dobrze zrozumiałam. Nie obraź się tym, ale czasami trudno mi nadążyć za Twoimi śladami, gdy biegniesz, próbuję za Tobą nadążyć, ale to tak, jakby biegnięcie w śnieżycę, która zakrywa mi Twoje ślady.
Jeśli piszesz w pierwszym rozdziale, że Hermiona oddała się wspomnieniom, a następnie jest kolejny akapit, to od razu wydaje się nam, czytelnikom, że jest to nawiązanie do tego wspomnienia, tyle że... no właśnie, tutaj zmyla nas przerywnik "ɤƔɤ", który ma za zadanie tak jakby te dwa akapity od siebie odłączyć i usamodzielnić.
Nie jest to wszystko tak całkowicie, jakbyś zapewne tego chciała, jasne.
Musisz postarać wprowadzić się więcej faktów do swojego tekstu i pamiętać o tym, że może i dla Ciebie być to wszystko idealnie zrozumiałe, jednak nasze myśli mogą się nie w pełni pokrywać.
Dialogi. Dialogi poprzedzamy akapitem. Nowa linijka. Tak, by nie robił nam się jeszcze większy bałagan. Brakuje też mi tam kropek.
Pozwól, że wyjaśnię Ci zasadę, abyś miała jasność.
Gdy jest, np.
- Drodzy państwo - powiedział Edward.
W tym momencie po słowie "państwo" nie stawiamy kropki, a słowo "powiedział" jest napisane z małej litery. Dzieje się tak ponieważ to, co jest za myślnikiem tak czy siak jest połączone z tym, co zostało wypowiedziane przez jakąś osobę, to jest ta sama czynność i to jest tak samo, jakbyś napisała "szepnął", "krzyknął", "wymruczał" etc.
Jednak, gdy mamy zdanie:
- David poszedł na kompromis. - Uśmiechnął się drwiąco Seba.
Wtedy są to dwa oddzielne zdania, które nie są ze sobą trwale połączone i mogą egzystować bez siebie. Tak samo jest w wypadku "Dawka jadu spowodowała, że aż się opluł" etc.
Przecinki.
Musisz pamiętać o standardowych, które są przed "że", "które" i słowami powtarzającymi się "mam założyć sweter czy bluzę, czy jedynie bluzkę?", w takim wypadku przed drugim "czy" mamy przecinek, tak samo jest w "albo" i "i" - to z tych podstawowych.
To... miało być tajemnicze... xD
UsuńCyfry.
OdpowiedzUsuńCyfry w większości piszemy słownie. "Czteroosobowe pomieszczenie", "dwie minuty". Możemy zrobić wyjątek w nazewnictwie, np. peronu "9 i 3/4" albo godziny "10:34" (choć nie jest taka potrzeba).
Wielkie litery. Nazwy własne.
Jeśli piszesz Czarna Magia z dużej litery, to nie pisz "biała" magia z małej litery - jakby nie patrzeć są to antonimy. ;)
I uważaj, byś nie pogubiła się przy tym, co ona myśli, a co Ty, jako narrator piszesz. Jak, na przykład tutaj "Jaka ja była głupia, łudziła się że ją zaakceptują.". Z czego wiem, ona wciąż mówi o sobie, więc musisz wybrać, czy chcesz, by ona o tym pomyślała, czy jako narrator stwierdzasz nieubłaganie ten fakt. Jeśli byłoby Ci wygodniej, to podkreślaj lub pisz sobie kursywą zdania, które Hermiona wypowiada sobie w myślach - będzie Ci wtedy łatwiej i wszystko będziesz miała bardziej uporządkowane. ;3
Co tam jeszcze... xD Kurczę, bym Cię nie zdołowała i nie zamęczyła tym komentarzem.
Kochana, nie bierz tego wszystkiego prosto do swojego serducha. To są jedynie rady, które pomogą nam lepiej czytać Twoje teksty i pomóc Ci stać się bardziej zrozumiałą.
Naprawdę widzę w potencjał w Twoim blogu i chcę go dalej czytać (choć to zapewne będzie wiązało się z takimi właśnie monologami xD), choć po prostu czasem mam tyle tego, że nie nadążam. ;p
W każdym razie czekam na więcej i mam nadzieję, że przemyślisz dokładnie i na spokojnie to, co Ci napisałam i od razu mnie nie wyklniesz. :))
Czekam na NN! ;*
Ściskam najmocniej na świecie!
Lizzy c;
P.S.
Merlinie, wybacz mi, że tak się rozpisałam! Ale Twój blog odciągnął mnie od pisania, a akurat Wena przyszła XD
Hahahhah Sorki... ^^ I, dzięki za fatygę.
UsuńKochana, to żadna fatyga! Robię to jedynie, by Ci pomóc, i byś czuła się bardziej komfortowo w tym, jak piszesz <3.
Usuń:*
OdpowiedzUsuń